Lepiej nie stawiać sobie celów noworocznych

Styczeń. Wyrzuty sumienia, podsumowanie roku a potem cele noworoczne. To najgorszy moment na początek przygody ze stawianiem celów.

Jeśli naprawdę coś chcesz zmienić, poczekaj i upewnij się, czy ochota nie minie. Jeśli ustalasz cele bo jest Nowy Rok, to robisz to pod wpływem chwili. Pójdziesz na siłownię, zobaczysz tłum, zniechęcisz się. A za trzy tygodnie będzie luźniej.

Cele noworoczne to tylko zryw. Są ludzie, którzy stawiają cele regularnie i zapewne nie należysz do tej grupy. Chcesz więc zmienić swoje zachowania, jednak tego nie robi się tylko dlatego, że zmienił się rok. Nawyki zmienia się najtrudniej.

Cele noworoczne są często porażką bo powody do ich stawiania są sztuczne. Zmieniły się cyfry w kalendarzu, a przez dwa tygodnie się obijaliśmy, jedliśmy i pili ponad miarę. Pojawiło się trochę energii do zagospodarowania, co w połączeniu z wyrzutami sumienia inspiruje do zmiany.

Resztę tekstu poczytaj po tygodniu, jeśli wytrwasz.

Minął tydzień, nadal chcesz mieć cel? Zapisz go i powieś w widocznym miejscu.

Jeden, najlepiej zacząć od jednej rzeczy. Niech wyjdzie choć ta jedna, najważniejsza.

Jak zapisać? Nie doradzę, żeby to robić w formie OKR. Metoda sprawdza się w zespole, gdzie potrzeba komunikacji i wspólnej rozmowy o celu. Poza tym trzeba zrozumieć format zapisu – a Ty nie chcesz sobie niczego utrudniać.

Dlatego zrób to w takiej formie, która jest dla Ciebie wygodna i różni się trochę od tej, która wcześniej nie zadziałała. Może napisz tym razem więcej niż zwykle. Lub mniej. Przede wszystkim jednak, zastanów się jak będzie wyglądał sukces i po czym poznasz za tydzień i miesiąc, że coś Cię do niego zbliża. Oraz co się stanie, jeśli celu nie osiągniesz.

Sukcesem będzie coś, co z radością umieścimy w naszym podsumowaniu roku. Co dobrze by było tam napisać? W jakiej formie? Czym chcielibyśmy się móc pochwalić? Takie wyobrażenie pozwala zaprogramować sobie cel „w głowie”. Samo zapisanie go jest ważne, ale niebezpieczne. Poczujesz się po nim świetnie – jakbyś już tam był. To obniży motywację do działania. Dlatego potrzeba od razu skierować uwagę na kolejny krok i najbliższy widoczny etap na drodze do celu.

To najważniejsza rzecz: ustalić, co musi się stać w ciągu miesiąca lub kwartału, żebyśmy w ciągu roku mogli dojść tam, gdzie chcemy. To powinna być bardzo konkretna rzecz, uchwytna i prosta, którą trzeba mieć w zasięgu wzroku. Potem przyjąć, że np. w każdy poniedziałek rano ustalimy, co zrobimy w tygodniu by się do tego zbliżyć. Dwie – trzy konkretne rzeczy. Jaki zwyczaj zmienimy, z kim się spotkamy, co przeczytamy. Oraz zapiszemy to, co się udało – żeby postęp z minionego tygodnia nas napędził.

Realizację celów wyobrażamy sobie jako coś spektakularnego, wielkie bum. Tymczasem kluczowa jest nudna systematyczność. Działa wyraźnie określony najbliższy etap w połączeniu z małymi krokami każdego dnia i tygodnia. Zwykle przeceniamy to, co jesteśmy w stanie zrobić w tydzień a nie doceniamy tego, co się może zmienić w rok.